Sutasz na każdą okazję? Wystarczy jedna para kolczyków! Serio!

“Zwykły sutasz. Kawałek kamienia i sznurka, a mogą powstać kolczyki. No zrób coś dla siebie Justyna. Znajdź czas. Uszyj je. Zobacz czy będziesz w nich chodzić. Bądź na chwilę swoim klientem. Poczuj się wyjątkowo, potraktuj się tak jak traktujesz klientów. Wyjdź z tego dołka i spraw sobie coś ładnego. Jedziesz na imprezę, no weeeź”. Tak wyglądał dialog w mojej głowie w wieczór przed uszyciem kolczyków, które zobaczycie na zdjęciach.

Zaprojektowałam je i uszyłam dla siebie. A to nie jest dla mnie taka normalna, oczywista sprawa. Zazwyczaj noszę swoje stare projekty, na szycie dla siebie nie mam zbyt wiele czasu. Jednak te kolczyki uszyłam na Influencer Live – taka konferencja Influencerów. Byłam w dołku, przeżywałam jak wyglądam i wszystkie takie głupie myśli wciskały mi się w głowę. Totalnie nie wiedziałam w co się ubrać i stwierdziłam, że przynajmniej kolczyki będę miała fajne…

Wiecie tak sobie teraz myślę – nie wiem czy faceci też tak mają. Ale my – my dziewczyny strasznie sobie umniejszamy. Wystarczy, że coś jest nie tak z nosem, albo za dużo piegów, albo za mało piegów. Za duże oczy, za małe oczy, odstające uszy, albo zbyt przylegające. Za mały/za duży biust… i o matko kochana 😀 Ok ja mam za duży nos, ale mam całkiem spoko uszy, nie najgorszy kolor oczu i całkiem fajne piegi. Włosy może i wyglądają jak rabarbar po burzy… może śmiali się z nich w gimnazjum, ale teraz nagle stały się moim znakiem rozpoznawczym. Wszystko co w sobie tak dusimy sprawia, że nie cieszymy się codziennością. Ja w tamte dni byłam osobą, która mocno walczyła o zwiększenie pewności siebie. I teraz zastanawiam się skąd się to wzięło? Przecież miałam fajną pracę, pasję, kanał na YouTube, który wiem, ze wiele osób ceni itd. Zastanawiam się, co sprawia, że ogólnie to może nawet i siebie lubimy, ale też nie jakoś specjalnie, a przy jednym małym odrzuceniu, czy też porażce zapominamy, że “Hellow! Ktoś tu miał grać w swoim życiu rolę pierwszoplanową”. Cóż, jako, że znowu mam spadek swojej wartości taka rozkmina mi się bardzo przydała – dobrze, że mam do kogo ją napisać 😀 Zawsze, kiedy coś idzie w moim życiu nie tak jak chciałam czuję poczucie winy, że cos mogłam zrobić inaczej, powiedzieć inaczej. W rezultacie zamiast iść dalej zatrzymuję się na jakiś czas czując żal do siebie i zastanawiając się co by było gdyby… zapominając, że “gdyby” nie istnieje, bo to co było już było i często nie da się naprawić błędów.

Ale wracając do tych moich wyjątkowych kolczyków, które miały mi dodać blasku i splendoru -zapomniałam ich… wzięłam inne, mniej splendorowe, mniej istotne, takie raczej starsze, które i tak zebrały komplementy <3

I tutaj mogłaby się zakończyć ta historia. Skoro nie nosiłam – to mogłam je sfotografować i sprzedać, oddać na cele charytatywne – cokolwiek. Ale nie, dałam im szansę – wzięłam je na See Blogers (taaaak kolejna konferencja dla Influencerów – to był akurat taki czas), gdzie pierwszy raz zostały sfotografowane i gdzie przeskoczyłam sama siebie i rozpoczęłam coś ważnego.

Ale wracając do kolczyków. Myślałam, że do mnie nie pasują – są zbyt krzykliwe, srebrzyste, zbyt się wyróżniają, a ja jestem dla nich zbyt bezbarwna i że założę je raz. Ale dopadł mnie na kilka miesięcy wzrost pewności siebie i tak się zabawnie złożyło, że mimo, że mogą wydawać się spore i strojne zakładałam je często. Pokazały mi, że pasują do wielu stylizacji i okazji. Niezależnie czy była to impreza, kolacja, randka, spacer w parku, czy sesja zdjęciowa. No właśnie. Te kolczyki doczekały się bycia uzupełnieniem w aż trzech sesjach. Każda inna, i każda na innym etapie ostatniego pół roku. Nie wiem dlaczego się tu nie pojawiły. Może czekały na tą właśnie ostatnią? Którą utrzymałyśmy w klimacie baśni, która zamyka ich historię tak jak ja zamykam ten rok i swoje sprawy.
Nigdy nie robiłam postanowień Noworocznych. Wyjątkiem był zeszły rok. Oj nie, w tym  nie popełnię tego samego błędu. Jednak ten grudzień tak samo jak poprzedni przytargał troszkę bólu i niepotrzebnych zadrapań z którymi przyjdzie mi się zmierzyć. Ale na zakończenie tej nieco smutno brzmiącej historii powiem tylko to, co powiedziałaby mi Ania Shirley: “jutro jest zawsze świeże i wolne od błędów”. I żeby nie było dramatycznie – kolczyki założę na Sylwestra 🙂 Niech budują 2020 😀

Tą ostatnią sesją zamykam pewien etap. A przy okazji pokazuję Wam mój nowy wzór, który zapewne powielę w innej wersji kolorystycznej. Bardziej optymistycznej, bardziej jak ja i mam nadzieję, bardziej jak Wy 🙂

Zdjęcia w galerii 1 wykonała moja szefowa 🙂 Ania Pytkowska z bloga nietylkopasta.pl.  Miały to być zdjęcia cudownej spódnicy, ale kolczyki pięknie zapozowały :)To właśnie z Anią i z moją wspaniałą ekipą z BLOGmedia spędziłam cudownie czas na See Blogers.

Zdjęcia w galerii 2 wykonał w lipcu Jacek Łabaj, którego zdjęcia możecie znaleźć na Imię, Nazwisko, Fotografia. To był mój pierwszy foto spacer, na którym początkowo strasznie się stresowałam, ale Jacek ma dar do niwelowania braku pewności siebie. Warto wybrać się z nim na spacer w świetle słońca i księżyca. Jak widać na zdjęciach srebrne błyski w słońcu wyglądają niesamowicie pięknie 🙂 Mimo bardzo codziennego stroju. Ale skoro “we are only a moment” to dlaczego nie nosić sutaszu do trampek? 😀

Zdjęcia w galerii 3 wykonała Patrycja Bulska. Osoba niezwykła, która jest ze mną odkąd skończyłam 19 lat. Człowiek, który ogarniał mnie po rozstaniach, cieszył kiedy się rozwijałam, przytulał, kiedy upadałam i przynosił makaron, kiedy nie miałam siły wstać z łóżka. Dziewczyna, która zna mnie lepiej niż ja – co widać na zdjęciach.  Od dłuższego czasu miałyśmy w planach foty. Kiedy zobaczyła mnie w niedzielę, wiedziała, że optymizmu i koloru z tego nie będzie. Przegadałyśmy czego dzisiaj chcemy i tak nieświadomie w trakcie rozmowy i zdjęć powstała taka historyjka.

Uwielbiam w zdjęciach możliwość zatrzymywania chwili, emocji, odczuć i ludzi. Kiedy do nich potem wrazam, widzę nieco inną siebie. Widzę czas, który upłynął, uczucia, nastrój, osobę, która je robiła. Widzę miejsca i często mam ochotę do nich wrócić. Jednak zawsze łapię się na tym, że to już nigdy nie będzie to samo miejsce ani ta sama ja. Niemniej, zawsze warto uśmiechnąć się do wspomnień, albo pomyśleć sobie “dobrze, że to już za mną”. No właśnie – już prawie za nami rok 2019. To był dobry rok, pełen prób, niespodzianek, zmian, miłości i przyjaźni. Pełen nieprzespanych nocy, pracy, uśmiechu i wzruszeń. Oby 2020 przyniósł nieco ulgi i spokoju. A przede wszystkim pozwolił mi zrealizować kilka wanych spraw. Życzę Wam, żeby Nowy Rok przyniósł wszystko co dobre. Żebyście wierzyły w siebie i nie bały się rozwijać. Żebyście kochały i były kochane a płakały tylko ze wzruszenia i radości. Wspaniałości!

Buziaki

Justyna

 

 

Czytaj również ...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.