A co byście powiedzieli na pyszne, słodkie i Vegańskie śniadanie?
Takie które pachnie wanilią i rozgrzewa serduszko? Brzmi dobrze? To pokaże Wam jak je zrobić. Oryginalny przepis znajdziecie u konkolpolny. Ja go nieco zmodyfikowałam ❤️
Chciałam zrobić dla jednej osoby, ale zostało sporo serka, więc porcja raczej na dwoje ❤️
Potrzebujecie:
- Chlebek – u mnie 2 dniowy dyniowy – idealny na grzanki
Na vegański serek vaniliowy:
- Tofu naturalne
- Mleko owsiane waniliowe – u mnie nowość od inki
- Ekstrakt z wanilii – jeśli nie macie, to ja bym sobie poradziła odrobiną cukru z wanilią i mlekiem owsianym z inki
- sok z połówki cytryny
Na glazurę do winogron:
- Oliwa
- Ocet balsamiczny
- Majeranek (suszony)
- Winogrona (około 200-300g) – u mnie ciemne bezpestkowe
I zaczynamy ❤️
- Nagrzewamy puszkę zwaną piekarnik do 180 stopni
- W misce mieszamy 3 łyżki octu z łyżką oliwy i łyżką majeranku – jeśli jesteś miłośniczką/kiem sosików, to ta glazura jest omomom – możesz zwiększyć ilości 🙂
- Pach, pach winogrona do miski i mieszamy
- Wykładamy na blachę z folią aluminiowa, zawijamy lekko boczki i wziuuum do piekarnika na 20 minut żeby nam się zrobiły trochę rodzynki w glazurze ❤️
- Tofu kruszymy i pyk do blendera
- Wyciskamy cytrynkę jak szczęście
- Dodajemy dwie kropelki ekstraktu z wanilii (historia o ekstrakcie na końcu)
- 4 łyżeczki mleka owsianego z wanilią – ja chlusnęłam na oko żeby mi się zrobił ładny serek waniliowy, ale myślę, ze mogło być około 4 łyżek – w razie potrzeby zwiększyć ❤️
- Blendujemy aż ujrzymy najlepszy na świecie vegański serek waniliowy, który wyciska łzy radości i smakiem przywołuje wspomnienia z dzieciństwa
- Na patelnię dajemy odrobinę oliwy
- Bierzemy lekko czerstwy chlebek, który dostanie swoją chwile sławy
- Grzankujemy go z dwóch stron tak, żeby nie połamał zębów i był pyszniutki
- Wyciągamy „pół rodzynki” z piekarnika
- Na grzankę nakładamy serek, na to ciepłe winogronka i jeśli jeszcze jest, to polewamy sosikiem glazurowym
- Podajemy z pustym brzuszkiem, kawką i serduszkiem pełnym szczęścia ❤️
Wierzcie mi, to jest śniadanie mistrzów, takie po którym chce się skakać, śpiewać i tulić obcych ludzi na ulicy.
A co do wanilii – nigdy nie kupowałam ekstraktu i nie wiedziałam ile kosztuje. Kojarzyłam tylko takie śmierdzące acz ładne flakoniki z ekstraktami do ciast i tego nie chciałam. Poszłam zatem do mojego vege sklepu – patrzę stoi przy ladzie ekstrakt. Zerkam na cenę – kurczę jakie to tanie – 4,90. Wow! Zabrałam jeszcze tofu i przyprawy. Jakież było moje zdziwienie, kiedy terminal pokazał 75,99.
Zapłaciłam, bo mnie zamroczyło i myślałam ze mam zwidy. Patrzę na paragon a tam – ekstrakt 54,99 – wychodzę ze sklepu już czując, że czas na operacje oczu i nowe okulary. Patrzę, a tam faktycznie – metka wyblakła i tej piątki prawie nie widać 😅
Także misie – uważajcie na metki. Uważajcie na ekstrakty i uważajcie na oczy ❤️
Na pewno pojawi się dużo przepisów z wanilią, bo mam jej ogromny flakonik 😅
Dajcie znać czy smakowało ❤️
Buziaczkuje
Justyna