Dużo rozmawiam z rękodzielnikami. Nie tylko dlatego, że łączy nas pasja, ale też dlatego, że mamy przemyślenia na podobne tematy. Zmagamy się z tymi samymi problemami i cieszymy z podobnych wyzwań. Robimy fantastyczne rzeczy. Rozwijamy się, wspieramy, inspirujemy i czerpiemy z wzajemnej wiedzy. W Warszawie, raz miesiącu spotyka się grupa koralikomaniaczek, która wymienia się doświadczeniem i pomaga sobie, kiedy pojawiają się kryzysy twórcze. Ale mimo wszystko nie jest to to samo co warsztaty rękodzieła. No właśnie czy warto je organizować i w nich uczestniczyć?
Kiedy byłam nastolatką, chciałam zostać nauczycielem jak mój tata. Dostałam się nawet na Filologię Polską na UJ, ale kiedy wszystko było już w zasięgu ręki, zdecydowałam się jednak na Antropologię w Cieszynie. To był najlepszy wybór świata. Niemniej, nauczycielem nie zostałam. Za to sporo się nauczyłam, rozwinęłam. Zaczęłam więcej tworzyć i w rezultacie uczyć. I tak zostalo do teraz.
Byłam na 2 kursach związanych z rękodziełem i chociaz ja mam swoje metody nauki, tak samo jak swój czas, to uważam że warto. Zawsze warto. Poznajemy nowe osoby, zarażamy się pasją, wymieniamy doświadczeniem i radością tworzenia. A do tego zdobywamy przyjaźń, wspomnienia i nowego wroga naszego portfela.
Ale nie o tym miałam pisać 🙂 Wiadomo, że zawsze warto iść, nauczyć się czegoś nowego i zakochać się w kolejnej technice. A co z drugą stroną? Jeśli jesteście rękodzielnikami to chcecie uczyć? Czy raczej nie chwalicie się swoją wiedzą? Czy boicie się konkurencji, czy po prostu brak Wam czasu? Uwielbiam spotykać się z kobietami, które na początku bardzo się bronią przed sutaszem, mówią, że to nie dla nich i że tego nie da się nauczyć. A potem, ku ich zdumieniu tworzą przepiękne, równe, kolorowe kolczyki i zakochują się w rękodziele.