Piątek 13go w kocim domu – czyli o tym jak bardzo nieszczęśliwa jestem z czarnym kotem u boku.

Jesteście przesądni? Łapiecie się za guzik, kiedy przechodzi listonosz? Siadacie na kilka sekund, kiedy musicie wrócić po coś do domu? A kiedy zbijecie lustro z rezygnacją siadacie na fotelu i już wiecie że w ciągu 7 lat nie wydarzy się nic dobrego? Nigdy nie byłam przesądna. Niemniej lubiłam poznawać przesądy innych. Nie dlatego zostałam antropologiem, ale badanie różnych społeczeństw pod kątem wierzeń zawsze mnie interesowało. No i bach. Nagle sama musze zmierzyć się ze wszystkimi wierzeniami – ponieważ w moim domu pojawił się znowu czarny sierściuch. Czy drżę w każdy piątek 13go? I czy faktycznie jestem tak nieszczęśliwa jak powinnam według wiejskich legend?

O czarnych kotach krąży wiele legend. Że są to zwierzęta czarownic,pomagały w czarach, symbolizują szatańskie siły.  W średniowieczu wierzono, że jeśli czarny kot położy się na łóżku chorego, to ten niedługo umrze. Nie wspominając już o tych przebrzydłych, małych złośliwcach przebiegających przez drogę kilkaset razy dziennie tylko po to, żeby przynieśc komuś pecha – te to dopiero mają zabawę.

Jesteś panną? Niekoniecznie na wydaniu? Może i wiekowo już powinnaś, ale coś Ci podpowiada, że to jeszcze nie ten czas? Także strzeż się! Jeśli czarny sierściuch zacznie się myć, a ty nieopatrznie na niego spojrzysz – jestes przeklęta – bowiem zostałaś skazana na małżeństwo i już nic Cię nie uratuje.

No dobra pośmialiśmy się, a teraz trochę faktów od kociary, która od zawsze ma czarne koty. Zacznę może od tego, że niektóre z nich były niesamowitymi czyściochami i nawet gdybym chodziła non stop z zamkniętymi oczami, to i tak w końcu natrafiłabym na lizanie łapy (żeby tylko łapy…ale na potrzeby tego tekstu zostańmy przy tej uroczej, puszystej części ciała) aczkolwiek męża dalej ani widu, ani słychu. Także tym, które wpatrują się w myjące się koty pragnę donieść, że lepiej wstać z kanapy i iść poznać chłopa w sposób tradycyjny. Ostatecznie jeśli chcecie w to mieszać kota, to na pewno da się znaleźć wolnych weterynarzy :), albo taksówkarzy, którzy podwiozą Was z kotem do przychodni.

czarny kot na szczęście

Mieszkałam w domu z ogrodem, a koty były wychodzące. Przebiegały mi drogę ilekroć szłam i wracałam do szkoły. Nie wiem czy to przez nie nie wygrałam tych milionów w totka… Aczkolwiek mam pełno znajomych, którzy nie mają kotów, za często mnie nie odwiedzają, grają non stop iii…. ojej też nie wygrali 🙂

Mimo wielu starań i machania różnymi mieszadłami w kociołkach – nie udało mi się ani nikogo uzdrowić, ani sprawić, że jego ciało pokryło się kurzajkami, kiedy go nie lubiłam. Za to nauczyłam się robić całkiem niezłą cebulową…ale nie jestem przekonana czy w przesądzie o kotach i czarownicach chodziło o pyszne dania.

Co do szatana. No cóż, tutaj musze uczciwie przyznać – coś w tym może być. Kiedy czasem patrzę na Luckiego – mam ochotę zadzwonić po egzorcystę. Ten zwierz potrafi biegać po ścianach, wyskakiwać z miejsca na metr do góry. Miałczeć w kilku różnych tonacjach, wyskakiwać zza rogu, kiedy akurat niosę gorącą herbatę. Ale najbardziej niepokojące jest to jego dziwne leżenie z łapami z przodu na lewo, a tymi z tyłu na prawo. Tak – coś w nim siedzi. Nie wiem czy to po prostu koci piernik, czy szatan – ale coś na pewno.

egzorcysta na kota

Chorowałam kilka razy odkąd mam Luckiego. Niechętnie się koło mnie kładł. Czasem wskoczył na łóżko, żeby podarować mi swojego zabawkowego szczura. Czasem łaskawie położył mi łapę na stopie, zeby okazać marne wsparcie w chorobie. Jednak jak narazie nie wyciągnełam kopytek i mimo wszystko żyję. Myślicie sobie pewnie, że może za mało ze mną drzemał? Jeden z jego poprzedników spał ze mną non stop. Głównie próbował mnie udusić bo kładł się na szyi, klatce piersiowej albo twarzy. Ale mimo tych morderczych skłonności nie udało mu się mnie wykończyć. Więc kolejny zabobon możemy wrzucić do kosza.

Zastanawiam się dlaczego w wielu kulturach koty o innym umaszczeniu przynoszą szczęście, a te biedne czarnuszki kojarzone są z ciemnymi siłami. Tak sobie dzisiaj o tym dumam i stwierdzam z całą stanowczością.

Czarne koty nie przynoszą pecha, ale same niestety go mają.

Według statystyk mruczki o czarnym zabarwieniu są rzadziej adoptowane. Skoro nie jesteśmy społeczeństwem przesądnym – co jest tego powodem? No nie, nikt nie wmówi mi, że są brzydsze, głupsze, czy mniej sympatyczne. Mówi się, że rudy to nie kolor – to charakter. Ale w przypadku kotów- kolor nie ma żadnego znaczenia.

Jeśli tu trafiliście, to całkiem możliwe, że znacie mnie z moich tutoriali, lub z tych, które tworzę dla pasartu. Mogliście zobaczyć tam Luckiego.

Teraz na to nie wygląda, ale kiedy go znalazłam był straszną bidą. Głodną, chorą, wychudzoną, brudną od własnych odchodów kupką nieszczęścia, która szukała schronienia, miłości i opieki. Nie było mowy żebym go przepędziła, mimo że byłam na takim etapie życia, że bałam się przyjąć tą bezbronną, słodką, czarną jak węgiel istotę. Dzisiaj na każdą myśl o przeprowadzce, wyjeździe i nowych początkach gdyby coś nie poszło po mojej myśli – pierwsze co biorę pod uwagę to Lucky. Nie wyobrażam sobie żeby tej wstrętnej, przebiegłej, skaczącej, miałczącej, czarnej paskudny nie było, kiedy wracam do domu.

Towarzyszy mi, kiedy tworzę. Kiedy coś nowego wymyślam. Kiedy próbuję robić zdjęcia produktowe, a także wtedy, kiedy jest mi smutno, źle i chce mi się płakać (oj tak miewam takie momenty).

Zastanawiacie się po co na blogu rękodzielniczym ten koci monolog? Bo blog jest mój 🙂 a ja jestem powiązana z tych sierściuchem. Nie samym rękodziełem człowiek żyje. A skoro pokazuję Wam mój rękodzielniczy świat – to chciałabym żebyście poznali mnie bliżej.

A przy okazji, natrafiłam dzisiaj na szereg idiotycznych tekstów o tym jak to czarne koty przynoszą pecha i postanowiłam (jak na Wiedźmę przystało) stanąć w ich obronie. Także albo przestaniecie opowiadać głupoty, albo wyrosną Wam kurzajki na nosie.

Jesli zastanawiacie się nad adopcją kota to się nie zastanawiajcie. Pojedźcie do schroniska, czy fundacji. Popatrzcie w te cudne oczy i dajcie im nadzieję i dom. Jesli chcecie, ale jeszcze się boicie pomyślcie o domu tymczasowym. Jest wiele kociaków, które potrzebują kwarantanny, lub po prostu ludzkich warunków by przeczekać swój czas na znalezienie domu. Jesteście z różnych stron więc nie polecę Wam konkretnych miejsc. Ale jeśli o tym myslicie nie krępujcie się do mnie pisać. Chętnie pogadam, rozwieję wątpliwości, pomogę znaleźć fundację i podpowiem jak się zająć kotem w pierwsze dni wspólnego mieszkania.

Jeśli myślicie że w takich miejscach są tylko koty zabiedzone, o krok od śmierci i boicie się, że pęknie Wam serce – to przeczytajcie relację na blogu Ani Łukasik, która miała okazję być, widzieć i cyknąc trochę zdjęć sierściuchom 🙂

Chciałam się jeszcze odnieść do tytułu. Bywam nieszczęsliwa jak każdy. Ale bywałam mocniej, kiedy go nie było 🙂 Z kotem u boku jest mi milej i puszyściej 🙂 A w życiu chodzi o to, żeby znaleźć to coś 🙂

A Wy macie swoje kocie miłości? Dajcie znać co myślicie o tych zabobonach i o swoich mruczkach w komentarzach. Kociarze łączmy się <3

Ja tu gadu gadu a kot sam się nie wygłaszcze 🙂

Pozdrawiam Was sierściuchowo

Justyna

PS. tych co jeszcze nie widzieli. Zapraszam na moją rękodzielniczą grupę Twórz z GithagoArt 🙂 dyskutujemy sobie tam o handmade, kotach i wszystkim co fajne i miłe 🙂

Czytaj również ...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.