Targi rękodzieła – jak się zachować. Długa opowieść dla dwóch stron barykady :)

Githagoart

Jak to jest z tym rękodziełem? Czy powinno być drogie? Czy powinno się je sprzedawać za koszt materiałów, bo to przecież 5 minut i gotowe?

Spotkało mnie ostatnio kilka niefajnych sytuacji, przez które postanowiłam napisać te przemyślenia. Zachęcam do dyskusji, bo temat aktualny i wydaje mi się dość trudny. Od razu chciałam zaznaczyć, że tekst pisany jest całkowicie z mojej perspektywy i związany jest z moimi doświadczeniami i obserwacjami.

Zacznijmy od początku

Kim jest rękodzielnik? Na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że jest to osoba, która w pewnym momencie życia poświęciła wiele wolnego czasu, żeby nauczyć się danej techniki, lub (o zgrozo, nadgorliwcy jak ja) więcej technik. Mówiąc pewny moment życia mam na myśli czas startu. Bo jak się zacznie to potem już leci.

Taka osoba zakochała się w ręcznie robionych rzeczach, wydała niemałą fortunę na półfabrykaty, narzędzia, dyski, igły, opalarki, nasadki itd. Ale to już nieważne, w końcu kiedy decydujesz się łowić ryby też kupujesz sprzęt.

Jednak rękodzieło to trochę inna para kaloszy. Poza faktem, że jak to usłyszałam ostatnio „coś tam sobie dłubiesz” musisz rozwijać swój warsztat i doskonalić umiejętności. Zapewne znajdują się osoby tak niesamowicie utalentowane, że od kopa potrafią wszystko pięknie równiutko zrobić. Jednak powiedzmy sobie szczerze jest ich malutko. Reszta z nas latami sobie dąży 🙂 dąży do lepszej jakości, ale przede wszystkim wytwarza w sobie nowe pomysły, styl i zaczyna rozumieć, że poświęciła temu ogrom pracy. To taka druga szkoła, tylko z samodzielnego wyboru. Także, drogi czytelniku, rękodzielnik to taki ktoś, kto sobie wymyślił dodatkową robotę, a nie dłubie odtwórczo bez opamiętania i pomysłu na siebie.

I teraz są dwa typy takich cudaków. Tacy, którzy poświęcają temu wolne wieczory czy tez weekendy i tworzą dla siebie i  ku ogólnej radości rodziny i przyjaciół oraz tacy, którzy wpadli pewnego dnia do beczki  ze stężonym optymizmem i uczynili z pasji sposób na życie. Tych pierwszych na razie zostawię w spokoju. Chciałabym pogadać o tych z beczki.

Kiedy rok temu zakładałam firmę miałam określony konkretny plan na rozwój. Oczywiście, jak to czasem bywa troszkę się ten plan rozciągnął 🙂 Wiele rzeczy okazało się trudniejszych niż przypuszczałam, ale tak już jest jak się skacze na głęboką wodę bez koła ratunkowego.

Pamiętam jak chodziłam na kiermasze, oglądałam te piękne stoiska i myślałam sobie „oj Justyna, kiedyś to będziesz Ty. Będziesz tworzyć cuda, a potem w takich fajnych miejscach będziesz je sprzedawać, ale jeszcze nie teraz, bo brakuje Ci warsztatu. Ale kiedyś na pewno.”. Strasznie zazdrościłam wystawcom ich zawodu. Oczywiście wiedziałam, że marzną, że pracują cały tydzień, że nie mają weekendów, ale w sumie ja też wtedy tak pracowałam, a swojej firmy nie miałam.

Kilka lat zajęło mi dochodzenie do umiejętności, które mam teraz.  Sutasz mnie zaczarował, ale okazał się nie takim łatwym materiałem do współpracy. Kiedy już doszłam do wniosku że „to już teraz.” Zapragnęłam jeszcze rozwinąć Youtuba.  Dużo nowych umiejętności wzięłam sobie na ręce, ale stwierdziłam, że kto jak nie ja. Tym bardziej, że miałam wsparcie rodziny i przyjaciół, którzy znosili moje „nic nie umiem, jestem kiepska, i co to w ogóle był za głupi pomysł, a Wy mi przyklasnęliście.”

Pewnie teraz sobie myślicie po co do jasnej Anielki to wszystko piszę. Ano piszę, bo już kilka razy na kiermaszach zdarzyło mi się usłyszeć obawy chodzących (nie nazwę tych osób potencjalnymi klientami, bo wiem ze nimi nie są, tak jak ja nie jestem potencjalnym klientem porsche, choć lubię popatrzeć) o stan mojego zdrowia psychicznego. Co objawiało się krótkim zapytaniem „Czy Pani zwariowała? Takie ceny? A co to niby ze złota?”.

Otóż kochani. Z moim zdrowiem psychicznym jest wszystko cacy 🙂 jedyne, co mnie martwi to nadmierna miłość do kotów. Boję się, że kiedyś wpadnę pod samochód jak się znowu za jakimś rzucę na ulicy. Ale jeśli chodzi o wycenę mojego rękodzieła to jak najbardziej jest wszystko ok.

Z rzeczami ręcznie robionymi jest jak z brukselką. Nikt nie powinien podważać jej wartości, ale nie jest dla każdego. Złoto też nie każdemu się podoba, ale nikt nie kwestionuje jego ceny, bo to przecież złoto. Ilu z Was poszło by do hipermarketu i przy kasie powiedziało „wie Pani, ja wezmę te skarpetki, ale pod warunkiem ze mi Pani te 20% obniży. Bo to przecież tylko trochę materiału, bez przesady.”’

Albo Pan naprawia pralkę i za robociznę 200 zł (zajęło mu 5 minut). Nikt nie dyskutuje, chociaż się może wkurzyć, ale przecież to pralka, nie da się bez niej żyć.

Wizyta u fryzjera czy kosmetyczki  kosztuje niemało jeśli chcemy zobaczyć efekty. Ale kto by tam oszczędzał na wyglądzie. A poza tym to uczeni styliści. Więc nie kłócimy się aż tak.

Że nie wspomnę o florystyce ślubnej 🙂

Ci wszyscy wymienieni wyżej ludzie tak samo musieli się uczyć. Tak samo prowadzą “wolny zawód”, ale mam wrażenie, że szacunek do ich pracy jest większy niż do tej którą wykonuję ja i wiele innych osób.

Jarmark rękodzieła

Także, kochani, rękodzieło nie jest dla każdego, nie każdy musi je lubić, nie każdy musi o nim po nocach marzyć, ale też wtedy od „jarmarków rękodzielniczych” powinno trzymać się z dala. Ja nie chodzę do sklepów narciarskich i nie ogłaszam wszem i wobec, że wszyscy powariowali z cenami i muszą się leczyć, bo ja się znam i wiem, że to tylko kawałek deski i kija.

Ale skąd mi się wzięło to pisanie akurat teraz?

Moja irytacja sięgnęła ostatnio zenitu kiedy przy stoisku pojawiła się pewna Pani, która powiedziała mi „40 zł za broszkę? Kawałek sznurka i jakieś szkiełko. No bez przesady”. Normalnie nie weszłabym w  dyskusję, ale było zimno, wiało, padało, odlatywał mi namiot i miałam doła. A poza tym trzeba bronić honoru rękodzielników i edukować klientów. Więc ładnie Pani tłumaczę, że to jest i tak bardzo atrakcyjna cena zważywszy na koszt materiałów i czas wykonania. A poza tym samo to, to jeszcze nic, ale wymyślenie wzoru, projekt itd. To wszystko trwa. Że nie wspomnę o Zusie i podatkach. Myślałam, że to są logiczne, normalne argumenty… otóż nie 🙂 Dowiedziałam się, że powinnam wziąć się za normalną pracę zamiast ograbiać ciężko pracujących ludzi… słuchajcie opadło mi wszystko. Nie tylko witki. Czyli wychodzi na to, że nie dość, że jestem naciągaczem to jeszcze nierobem…

I wtedy stanęły mi przed oczami te moje marzenia sprzed kilku lat i pomyślałam sobie „o co w tym wszystkim chodzi?”

Kochany kliencie, odwiedzający czy hejterze ja nie pytam o twoją stawkę godzinową ani o trud, który włożyłeś w dokształcanie się . Ani o to dlaczego wybrałeś zawód, który wykonujesz. Nie interesuje mnie ile zarabiasz i w jaki sposób (chyba, że jesteś mordercą na zlecenie, wtedy może faktycznie mogłoby mnie to zainteresować, żeby mieć Cię zawsze przed sobą, a nie z tyłu).

Piszę ten post do wszystkich moich koleżanek i kolegów rękodzielników, ale też koleżanek i kolegów klientów – czy Was znam czy też nie. Mam proste przesłanie. Szanujcie swoją pracę (to do tych pierwszych). Szanujcie godziny, materiał i szanujcie innych rękodzielników, którzy się z tego utrzymują. Psucie rynku ceną “spod lady” nikomu nic dobrego nie przyniesie. A brak działalności może się jeszcze skończyć dodatkowo niezłymi sankcjami.

targi rękodzieła

Szanujcie pracę innych (to do tych drugich). To, że coś jest dla Was za drogie oznacza tylko tyle, że nie jest to produkt dla Was. I trzeba poszukać innego, nie oznacza to jednak, że sprzedającemu odwaliło. On też ma na utrzymaniu firmę, dom, kota, psa, legwana czy innego szczura. I też poświęcił lata, żeby dojść do umiejętności, które posiada i do miejsca, w którym jest.

Pamiętajcie o tym szczególnie teraz, bo Święta się zbliżają i każdy chce kupić prezenty. A nie ma nic lepszego niż dużo i tanio. Ale tanio nie zawsze oznacza dobrze i rzadko oznacza dobrej jakości 🙂 poza tym jeszcze jedna rada dla tych twierdzących, że to tylko kawałki szkiełek i w 5 minut gotowe. Ręcznie robione prezenty są super 🙂 polecam spróbować zrobić taką broszkę ze szkiełka i sznurka 🙂 a kiedy już spróbujecie zapraszam na warsztaty online, indywidualne albo zakupy 🙂

Miłego dnia kochani.

GithagoArt

Czytaj również ...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.